Rosja "jak na kokainie". Gdy nastanie pokój, gospodarka będzie miała problem. "Tykająca bomba"

Posłuchaj artykułu (ładuję...)
Pokój może doprowadzić do gospodarczego kryzysu w Rosji. Choć brzmi to zaskakująco, takie mogą być konsekwencje postawienia w ostatnich latach przede wszystkim na zbrojenia.

Rosja ma problem: "Gospodarka wojenna Rosji to domek z kart" a Władimir Putin siedzi na "tykającej finansowej bombie zegarowej" - tak o finansach Rosji pisał na początku roku dziennik "Financial Times". Ekonomiści uważają, że "detonacja" nastąpi, gdy rzeczywiście uda się zawiesić działania wojenne w Ukrainie. Koniec wojny, lub jej wstrzymanie będzie potężnym wyzwaniem dla tamtejszej gospodarki. Ekonomistka Elina Ribakov uważa, że od pełnoskalowej inwazji rosyjska ekonomia jest "jak na kokainie". Wkrótce może dojść o bardzo bolesnego "withdrawals", czyli zespołu odstawienia. 

Kredyty odbiją się czkawką? Zaraz po inwazji Rosja zmieniła prawo, umożliwiając państwu zmuszanie banków do udzielania pożyczek na potrzeby wojny na warunkach ustalonych przez rząd. Zdaniem Banku Rosji pożyczki preferencyjne stanowią obecnie około 16 proc. całkowitych portfeli banków. Według raportu Craiga Kennedy’ego w połowie tego roku i pod koniec 2024 r. Rosja odnotowała "anomalny" wzrost kredytów prywatnych - o 71 proc. 60 proc. tych pożyczek (ok. 249 mld dol.) udzielono firmom związanym z wojną na preferencyjnych warunkach. "To podnosi perspektywę powojennej fali niewypłacalności, jeśli wydatki na obronność spadną, a gospodarka zwolni" - pisze Reuters. W zeszłym roku 20 proc. przedsiębiorstw produkcyjnych zapłaciło równowartość dwóch trzecich lub więcej zysku operacyjnego na obsługę długu. Rok wcześniej było to 10 proc.

Zobacz wideo Wieszczenie upadku Rosji nie ma podstaw

Brakuje pracowników: Obecnie przemysł cywilny działa zaledwie na 80 proc. swoich możliwości z powodu braku siły roboczej i skupieniu na gospodarce wojennej. 1,6 miliona miejsc pracy pozostaje nieobsadzonych. Do 2030 r. niedobór pracowników może jednak sięgnąć nawet 2 do 4 mln osób. Teoretycznie powrót żołnierzy mógłby pomóc, ale będzie wręcz odwrotnie. Praktyka pokazuje, że wracający z frontu nie są w stanie znaleźć nowego zatrudnienia. Często pochodzą z najbiedniejszych regionów i brakuje im umiejętności potrzebnych w gospodarce cywilnej. Ich obecność na wojnie nie sprzyja za to demografii. Janis Kluge, ekonomista wyliczył, że rosyjska siła robocza kurczy się o 1 mln mężczyzn rocznie. Powrót do normalnych warunków gospodarczych może się okazać więc dla Rosji niemożliwy właśnie przez braki w wykwalifikowanej sile roboczej.  

Co dalej? Sytuacja jest tym gorsza, że Rosja straciła główny rynek zbytu (Europę) dla ropy naftowej oraz gazu. Dobijają ją także nakładane przez Unię Europejską sankcje. Powiewem nadziei może być Donald Trump, który ogłosił, że mógłby nałożyć niszczycielskie sankcje na Rosję, ale nie chce tego robić, bo pragnie pokoju. Sam jednak na początku swojej kadencji przyznawał, że "gospodarka Rosji upada". Z takim stwierdzeniem raczej nie zgadza się Władimir Putin, który jeszcze zeszłego lata przekonywał, że "gospodarka Rosji rośnie mimo wszystko". Międzynarodowy Fundusz Walutowy szacuje, że PKB Rosji wzrośnie o nawet 3,8 proc. w 2024 r., ale w tym roku wzrost wyniesie zaledwie 1,4 proc. Zawieszenie działań zbrojnych może wcale nie być dla Rosjan końcem problemów. 

Przeczytaj też: Trump zadzwoni do Putina. Temat rozmów: "podział niektórych aktywów".

Źródła: CNN, Reuters, IAR, Financial Times

Więcej o:

Nie przegap najciekawszych artykułów! Kliknij obserwuj Next.gazeta.pl naGOOGLE NEWS